fb

piątek, 28 listopada 2014

.....OGIEŃ W SERCU...JASNA DROGA....zobacz co może Cię spotkać.......

Opiszę Wam moje pewne szkolenie, ale tak z innej strony....nie tej merytorycznej, ale od strony emocji i tej eteryczności, którą poczułam tam będąc i także inni poczuli...bo rozmawiałam z nimi w trakcie...każdy z nas był dla siebie nawzajem nauczycielem...nawet podczas kolacji i przy obiedzie...

Ale o tym za chwilkę...


Dzień 1.

Był TEAM...który zadbał o nas w taki sposób, jakbyśmy byli w domu....
Kiedy zobaczyłam owoce i moje ukochane pestki dyni, słonecznika i rodzynki na stole...pomyślałam...fajni ludzie...pomyśleli nawet o takich detalach...

Atmosfera : nieziemska....nawet jeśli nikogo nie znałeś wcześniej, zaraz ktoś się do Ciebie uśmiechał...zaczepiał ...pytał : jak się masz ? 
niby nie wiele ....a tak wiele 

No jak się masz człowieku ?

hmm...chyba dobrze :-) pomyślałam....i zaczęło się ...

przytulna mała sala....wszyscy blisko siebie i ON...Nasz Mistrz...
ze swoim Teamem....Oni jak Mróweczki ...ale takie uśmiechnięte....zabiegali o nasze samopoczucie

Mistrz...łagodność i wielkość w jednym...i ta pewność tego co będzie...
On wiedział już wtedy , że po tych 3 dniach, dla większości z nas , nic już nie będzie takie samo...

I NIE JEST

Pierwszy dzień...łagodnie wchodziliśmy w temat...odszukiwaliśmy z pomocą asystentów: swoje pasje  i talenty....na kilka różnych sposobów.
Jakież było moje zaskoczenie odkrycia w sobie tak wielu rzeczy...one były, ale traktowałam je jak błahostkę, jak coś mało ważnego w życiu, co sprawiało mi owszem radość i przyjemność, ale było tylko hobby ....
sposoby które pokazał nam Mistrz...potem warsztaty z jego Przyjacielem, też Nauczycielem naszym...ile przykładów, ile wzorów, i jak niektóre do mnie pasowały.

własnie Tylko hobby ....jak to brzmi....sama miałam do tego taki stosunek....
dzisiaj wiem, jakie to było bez sensu....i jakie teraz jest ważne to wiedzieć...zdać sobie sprawę...

pierwszy dzień pełen wrażeń minął...wieczorem zrobiłam w skrypcie testy...i nie mogłam uwierzyć:
wszędzie wychodziło to samo...mam Tworzyć , mam Pisać, jestem type artystycznym i społecznym w drugiej kolejności....jakie to było o mnie....
Rozmawiałam w innymi uczestnikami w przerwach...niektórzy zaskoczeni...a nawet przerażeni tym co odkryli, inni z uśmiechem mówili, ja wiedziałem...to było pod skórą ...czułem..tylko trzeba było zrobić ten kolejny krok do przodu i to wydobyć....

Dzień 2.

Najdłuższy ze wszystkich....najbardziej intensywny. Dużo się działo. Było mnóstwo emocji....nie rzadko były łzy w niejednych oczach....każdy z czymś się zmagał...każdy z czymś przyszedł...

jednak była cudowna atmosfera....wzajemnego zaufania...chęci pomocy....i wiary, że potrafię i Ty potrafisz....sama to kilka razy usłyszałam od innych....

Dla mnie najtrudniejszy moment: Kiedy Mistrz zaprosił mnie na scenę...było to bardzo trudne..mimo ze ceny się nie boję...ale poszłam tam z czymś, co wiele lat nosiłam w sercu...i z czym tak bardzo chciałam sobie poradzić....

i zobaczyłam co mam zrobić....i ćwiczę....i czuje się pewniej...
dziękuję za to tak bardzo....

jak dostanę pozwolenie, to umieszczę Wam tutaj zdjęcie....jest niesamowite ...

dzień drugi był tez dla mnie niezłą wpadką...bo nie świadomie przeszkadzałam wszystkim w ćwiczeniu...to był mój pierwszy raz w życiu...takie coś...nie wiedziałam, że mój organizm tak zareaguje , że usnę...i.....zacznę chrapać jak " Niedźwiedź " ...no cóż, przeprosiłam za to, ale tez dzięki temu ...kiedy mi o tym powiedziano, pół godziny na korytarzu z moja koleżanką kwiczałyśmy ze śmiechu....a potem dzięki temu miałam więcej odwagi...kiedy wchodziłam na scenę....więc wszystko było po coś....

Podczas tego dnia było jak na rajdzie terenowym : górki i przeszkody..pokonywaliśmy przekonania i nie tylko...pomagaliśmy sobie ...tak bardzo...czasem sami sobie..czasem my komuś a ktoś nam....to było takie piękne...za każdym razem kto inny, za każdym ćwiczeniem zaczynałam rozumieć...po co to wszystko....
rozmowy na przerwach..przy obiedzie..wymiana doświadczeń...niejednokrotnie takie inne spojrzenie z boku...kiedy już myślałam że wiem...to było takie : ale na pewno ? i albo szukałam dalej , albo utwierdzałam się w przekonaniu, że TAK WŁAŚNIE JEST....
wspaniały feedback...i wiecie co było najpiękniejsze ? Nie czułam krytyki, oceniania, tylko zwykłą ludzką życzliwość....każdy z nas po coś przyjechał na to szkolenie i atmosfera...był pokój....pokój i miłość....nie mogło być inaczej...

kiedy podczas opowiadania metafory opowiedziałam o źrebaczku....kończąc swoją opowieść...rozpłakałam się jak dziecko....ze szczęścia, że wreszcie wiem...wiedziałam po pierwszym dniu, po drugim byłam pewna: czego tak naprawdę pragnę....

wiedziałam i wiem....tylko nie wiedziałam jeszcze jak to zrobić.....
ale ufałam Mistrzowi....ufałam bezgranicznie, bo od kiedy rok temu Go poznałam....usłyszałam Jego pierwszą lekcję...marzyłam aby być uczniem...aby naprawić swoje życie... śledziłam wszystkie newsy..oglądałam webinary....a najwięcej dały mi kroki....21 KROKÓW U PODSTAW...tuż po NAC-u....One już nie tylko pomogły mi w życiu....moich kilkoro przyjaciół też już je stosuje....

drugi dzień skończył się magicznie....taniec...muzyka...i taniec...i inny wymiar ....który poznaję....uwolnienie..tańczę jak chcę i wśród innych ludzi....i czuję szczęście....niewypowiedzianie wielkie....byłam na łące pełnej kwiatów...tak było to cudne uczucie...odpłynęłam....całkowicie....poddałam się wreszcie i czułam jakbym była 10 cm na ziemią...takie szczęście....
bo cudownie jest wiedzieć CO JEST MOJĄ PASJĄ i DLACZEGO DO TEJ PORY JEJ NIE WIDZIAŁAM I CO MI W TYM PRZESZKADZAŁO....JAKIE PRZEKONANIA...KTÓRE ZAWDZIĘCZAŁAM INNYM LUDZIOM I ...SOBIE ...W DUŻEJ MIERZE....

rozmawiałam z innymi uczestnikami....zachwyceni....ten blask w oczach WIEM !!!!!!
czasami bez słów to było widać :-) 

zmęczona, ale szczęśliwa i z pytaniem JAK TO ZROBIĆ ? usnęłam ...nie wiem kiedy....


Dzień 3. FINAŁ

Wszystko było poukładane....szłam jak dziecko za rękę...za moim Mistrzem....
Wszyscy szliśmy....widziałam to bardzo dobrze...
był w powietrzu jakiś taki magnes...taka ufność... że jesteśmy w dobrych rękach....
Wiem, że może były wyjątki, ale jakby One potwierdzały tylko regułę....zmierzamy we właściwym kierunku....
Deklaracja....publiczna tego co robię...bo robię od tego dnia codziennie....
Burza mózgów i Błękitny Ocean...to najbardziej lubię....

i powstał projekt....
tym razem nie dla kolejnej firmy czy korporacji....
powstał dla najważniejszego dla mnie człowieka na ziemi, powstał dla mnie ....bo pokochałam siebie i potrafię teraz i innych kochać prawdziwie....

zrobiłam to !!!!!!!!!!!
hurra !!!!!!!!!!!!!
zrobiłam autocouthing......napisałam swój własny przepis na życie....

NIE wiedziałam, że potrafię....wcześniej...

Nie potrafisz sobie nawet wyobrazić jakie to uczucie....to tak jakbyś nagle stał się motylem....po byciu wiele lat gąsienicą brzydką i smutną...nagle piękny motyl i wie..wie w którą stronę ma polecieć...

DZIĘKUJĘ

skrypt ...zapisywałam w nim tyle słów Mistrza....tyle podpowiedzi....i napisałam tam swój własny projekt : ten do którego zmierzałam 3 dni ....podczas kiedy miałam się obudzić....i wiedzieć dokąd zmierzam....jak w LOSIE CZŁOWIEKA.....i OBUDZIŁAM SIĘ ....

i ruszyła spirala sukcesu....
dzisiaj już to wiem....

kiedy we wtorek zadzwonili z TVP 2 proszą o przyjazd do programu z Udziałem Pani Prezydentowej Jolanty Kwaśniewskiej ...to uśmiechnęłam się do siebie i podziękowałam  za to Wszechświatowi...
ale kiedy Pani Prezydentowa zaprosiła mnie na rozmowę osobistą...wiedziałam o czym mam mówić...o co poprosić...skoro Chciała pomóc....


wiem, że wydam moje książki i będą kolejne...bo to jest moja pasja i talent....i będę robić warsztaty dla dzieci i dorosłych....

i wiem kim już być nie chcę....to także duża zmiana u mnie....

spokój i miłość....miłość i spokój......i mój domek drewniany w górach...i farma z ziołami i lawendą koniecznie...i rozmarynem....
i będziemy piec chleb...robić masło...twaróg....i zajadać z ziemi wyciągnięte marchewki z piaskiem i rzodkiewki i sałatę....

popłynęłam....

dzielę się z Wami tym co kocham ....
i będę haftować, robić gobeliny....układać bukiety w kwiatów....

ja już to gdzieś widziałam nawet ;-) ....tak wyraźnie....tak byłam tam i czułam nawet ten zapach...
Górskie świeże powietrze...pełne miłości wokół mnie....
i moje dzieci ze mną....i jeszcze KTOŚ ....tak bardzo bliski sercu....

wybaczcie prywatę....ale im więcej razy o tym opowiadam....tym bardziej to jest jakby realne....


wyjechałam ze szkolenia z GOTOWYM PRZEPISEM.....i to ja go napisałam....
ale bez pomocy Mistrza i TEAMU i wszystkich uczestników ....nie udałoby się tego zrobić....


3 dni ogromnej przemiany....całkowicie zaufałam i oddałam się temu co się działo....brałam udział w każdym ćwiczeniu...słuchałam tego co mówią inni....i sama ..mam nadzieję, też kogoś zainspirowałam....przynajmniej tak mi powiedziano....

i spotkałam cudownych Ludzi...zmotywowanych..chcących coś zrobić dla siebie i pragnących wreszcie żyć z pasją i robić w pracy to co kochają najbardziej....

i trzymam kciuki...żeby Im się udało....

a Wy trzymajcie za mnie....

tyle już się dzieje....i ogień mam w sercu tak wielki....

i ogromna przemiana we mnie....już się wydarzyła....
a co jeszcze się zmieni ?

będę Wam o Tym pisać.....

i będę na kolejnych szkoleniach u mojego Mistrza.....


i jeśli kiedyś ktoś Wam powie , że szkolenia nic nie wnoszą....to zapytajcie go czy był na jakimkolwiek ? Bo tak zazwyczaj mówią Ci , którzy nie wiedzą o czym mówią....jak mój Synek nie dawno powiedział : 
- nie lubię buraczków mamo ...
- a kiedyś próbowałeś ?
- nie, ale są nie dobre, bo są czerwone...
- ok, ale lubisz marchewki....więc może jednak spróbuj a jak potem powiesz, że nie smakuje Ci to ok...
spróbował...
- mamo ...buraczki są ok, nawet takie słodkie jak cukierki....


więc każdy ze szkolenia wynosi ....choćby jedno zdanie...jedno doświadczenie....jedną myśl....

ja czuję, że dostałam maksa ....takie 100 % ...a może nawet więcej niż oczekiwałam....

każdy ma jednak inaczej....


to ruszam ....

i TY ruszaj !!!!!


Wszystko mogę i wszystkiego chcę co dobre dla mnie !!!

i już nic nie muszę....i niczego się nie boję....


cudowne uczucie....


***


wreszcie dostałam zgodę :-)

mogę Wam podać nazwę szkolenia i mojego Mistrza :-)

szkolenie miało tytuł : PRZEBUDZONA KARIERA

 a Mistrz :

to Paweł Jan Mróz

i tutaj możecie Go szukać : https://www.facebook.com/paweljanmrozpl?fref=ts

więc obudź się człowieku !!!

bo ja się obudziłam :-) i wielu wielu innych...'


Ty też możesz.....














czwartek, 27 listopada 2014

miłość jest w nas....i cudowna historia miłości....może właśnie dla Ciebie ?

Opowieść z pociągu....może uznacie , że jedna z wielu....pomyślałam, że jest tak piękna, że sama chciałabym taką przeżyć....

Usiadła na przeciwko mnie kobieta....w oczach miała tyle słońca....tyle radości....i był tez jakiś smutek...pomyślałam, ze może Stare Życie tak odcisnęło się w jej Licu....bo to , że słonce miała w sercu ...było wyraźne...

Uwielbiam zaczepiać ludzi w pociągu....i rozmawiać z nimi....
Bardzo byłam ciekawa skąd ta jasność biła od niej ....a była to jasność....i się nie pomyliłam...

Zaraz przeszłyśmy na Ty...i tak od słowa do słowa rozpoczęła swoją historię .
ANNA :-) bo tak ma na imię....

Mam Jej numer telefonu...wierzę, że kiedyś dopiszę ciąg dalszy tej pięknej historii...

No to jak ?
Kubek herbaty z konfiturą zrobiony ? Albo może i dwa ?
Kocyk na kolanka i stopy i....zaczynamy :-)

uważajcie :-)

Anna jest kobietą po przejściach....sporych jak na Jej 45 lat. Sama wychowuje 3 Córki.
Życie jej nie rozpieszczało, jak sama o sobie mówi, ale umie się zbierać ...ja to nazywam wstawaniem...
Zobaczyłam w Niej cząstkę siebie....ale to pewnie dlatego, że i mnie życie nie rozpieszczało....
ja już wiem, że potrafię wstawać i nawet być bardzo wdzięczna...za doświadczenie...powiedziałam Jej to ...uśmiechnęła się tylko i dodała:
- Lauro droga, nie ważne jak to nazywamy...ale to jest to samo. Ludzie wolą cierpieć i sami sobie zadają ból, ja wolę być szczęśliwa....
-Masz rację Aniu, i ja to niedawno odkryłam, że uwielbiałam cierpieć, bo to znałam dobrze i...niestety moje życie było pełne oczekiwań i przekonać...nieprawdziwych i bezsensownych ..niestety....
-Hej , jaki bezsens ??? Hellou ??? Musiałaś to przeżyć, żeby poznać kim jesteś i kim są ludzie obok Ciebie ...

Miała Rację. Tak dokładnie było.

Zaczęłyśmy rozmawiać o dzieciach...temat rzeka dla mnie...i poznałam doświadczenia mamy 3 Córek...a  Ona Matki  4 Synów.

Zapytałam czym się zajmuje zawodowo i ...jakże zrobiło mi się wspaniale kiedy powiedziała:
- Wiesz...jestem Aniołem.
Otworzyłam szeroko oczy i po chwili zrozumiałam....dlaczego...

Pracowała w szpitalu. Leczyła dusze innych ludzi. Tam była tak nazywana : Ciocia od Aniołów.

Kiedy zapytałam o jej życie prywatne. Czy ma na to czas ? Czy tylko wypełnia je praca ?

Usłyszałam taką historię :

-Urodziłam się nad morzem. Romantyzm miałam zawsze w sercu i w duszy....Związki ? hmm :-) Lauro, wszystkie były ....ech ...były...i nie chcę do tego wracać....
Ania posmutniała....na chwilę wróciły myśli... pewnie o przeszłości...tak się domyśliłam...
Po chwili jednak moja rozmówczyni znów zaczęła opowiadać:
moje życie było jak wstążka na wietrze....

Przyszedł dzień, kiedy zrozumiałam że Świat się nie zmieni ....ja się muszę zmienić.

-ooooo i ja tak miałam....ja poszłam w książki, szkolenia, odszukiwanie siebie....
- a ja długo błądziłam...zanim i po to sięgnęłam...lubiłam cierpieć...i nie wiedziałam o tym...że tak dobrze znam to uczucie, ze wracam do niego....ale to już było...

-dzisiaj promieniejesz :-) co się wydarzyło ?

- poprosiłam moje Anioły o kogoś dobrego, uczciwego, wrażliwego, kochającego przyrodę i góry...poprosiłam o kogoś dla kogo ja będę całym Światem, kogoś kto będzie moją bratnią duszą, kto będzie rozumiał, kogoś kto będzie słyszał muzykę bez muzyki będąc na łące....kto będzie umiał jednym spojrzeniem w oczy sprawić, że spokój moje serce wypełni i miłość jak Ocean wielka....
Poprosiłam o kogoś kto rozświetli moje życie, kogoś z kim będę chciała robić wszystko i dla niego będzie mi się chciało być jeszcze lepszym człowiekiem i dla siebie również. W tym dla siebie jest jeszcze jeden myk....udało mi się pokochać siebie dzięki pewnej Wróżce, tak nazywam kogoś, kto mnie tego nauczył.
Poprosiłam i puściłam....z myślą : nie ważne kiedy i gdzie..niech się zdarzy....

Czułam, że moje serce wyskoczy ....
- I co ? I co było dalej ? Kiedy poprosiłaś ?
Spotkać takiego Kogoś....to nie możliwe...pomyślałam ....
- Żyłam sobie ...uczyłam się ...naprawiałam siebie..czytałam książki...i wiedziałam, że kiedyś wszystko to będzie ...wierzyłam...
- Wszystko ? Zaiste tak być może ? W jednym człowieku ???? To nie możliwe ....
- Laura, jak nie uwierzysz....to nie będzie. Jak nie poprosisz to nie przyjdzie. Wiesz , że Twój Anioł zapisuje wszystkie Twoje prośby....
- Wiem, ale dużo tego ....
- Hmm....dostałam jeszcze więcej....bo zaufałam....i czekałam cierpliwie....

- I co było dalej ?
:-)
- Aż pewnego dnia....
- Tak ??????



Laura....wiem , że trudno w to uwierzyć....ale tak właśnie się stało....

- Opowiedz proszę ....

- Ok :-) ....nie wiem czemu, prawie się nie znamy....ale czuję, że Ty zrobisz coś z tego dobrego.
- Mogę to opisać na moim blogu, dla Całego Świata, niech dla innych Twoja historia będzie drogowskazem.
- jeśli tak, to bardzo proszę :-)

a oto historia :
- Pewnego dnia obudziłam się zaspana ......spojrzałam na telefon, sprawdzić godzinę a tu wiadomość na FB. Otwieram i jakiś przystojniak pyta, czy śpię....o 3 w nocy...
Odpisałam, że przepraszam, ale spałam. Odpisał, ....itd....zaczęliśmy rozmawiać...
Jakoś tak, od samego początku czułam, jakbyśmy się znali od zawsze. Kiedy z czasem okazało się, że mamy tak wiele wspólnego, to aż trudno było nie oprzeć się wrażeniu, że skądś się znamy...
Okazało się, że nasze drogi się spotkały, kilka razy, ale tylko na chwilkę spotkały się nasze oczy....nic więcej...
- Ale jakie podobieństwa? O czym mówisz ?
- Tej samej muzyki słuchamy i śpiewamy ją nawet, takie same lubimy potrawy, takie same mamy telefony i nawet dzwonki te same ustawione, uwielbiamy tak samo góry i marzymy aby przenieść się do nich, oboje kochamy gotowanie i pieczenie chleba, na wielu tych samych rzeczach się znamy, praca jaką wykonujemy jest w tym samym sektorze....i nawet tak samo jesteśmy leworęczni...a żebyś zrozumiała jak bardzo, to jesteśmy tak samo eteryczni...wrażliwość na maksa..na tych samych falach....i takich samych mamy mnóstwo rzeczy....i ludzi pojmujemy tak samo....
A nade wszystko rozumiemy siebie nawet bez słów...to bardzo ważne...
- Czy taki Ktoś naprawdę istnieje ? To jakiś Anioł ?
- Rzeczywiście....czasem kiedy mnie dotyka mam takie wrażenie....kiedy patrzy na mnie....jego wzrok tak działa ze nie chcę mieć i nie mam przed Nim tajemnic....i to jest piękne...bo jestem sobą...wreszcie...Kiedy patrzy na mnie....czuję jego dotyk....nawet kiedy nie dotyka mnie ..rozumiesz?
- ech...to cudowne...pewnie jesteś szczęśliwa ? Takie szczęście spotkać ?
- jestem...bardzo....moje myśli są przy Nim a Jego przy mnie...i to jest tylko nasze....

- Możesz stwierdzić, ze to taka bratnia dusza ? czy to jest Ktoś taki ?
- To jest Ktoś znacznie więcej....To moja inspiracja, to wspaniałe uczucie wiedzieć , że ktoś rozumie Ciebie tak samo jak Ty sam siebie rozumiesz....
- Jesteście razem ?
- oczywiście :-) choć dzieli nas odległość...to tak naprawdę ciągle moje myśli są przy Nim ...a jego przy Mnie...też je czuję....
- Ania...czy śmiało możesz powiedzieć, że to miłość ? ten stan o którym mi mówisz ?
- jestem tego pewna....MIŁOŚĆ JEST W NAS

- A czy kiedyś będziecie tak całkiem blisko ? Pewnie teraz do Niego jedziesz?

Miała taki błysk w oczach....kiedy opowiadała mi tą historię....i wypieki na policzkach....

- Tak, jadę do mojego Słoneczka....I będziemy razem zawsze...nawet jak będzie trzeba na to dłużej poczekać....Wiem, że nigdy nic tak pięknego mnie nie spotkało.

- Aniu dziękuję ...dziękuję że podzieliłaś się ze mną Tą Piękną opowieścią....


Dzięki Niej i ja uwierzyłam, że wszystko jest możliwe....

Ani wysiadła na kolejnej stacji....pomachała do mnie a ja do Niej.


I może jeszcze ktoś z Was uwierzy i niech ta opowieść będzie dla Was inspiracją....

i przykładem...że na rzeczy piękne ....warto czekać...


i prosić o nie....


i będą....


miłość jest w nas....


tylko trzeba mieć otwarty umysł i serce czyste....




Kocham Cię życie ....i dziękuję ....za każdego człowieka na mojej drodze....



Miłość....to wspaniałe uczucie....
















wtorek, 18 listopada 2014

lejek odwrócony....Świat jest ogrodem pełnym Cudownych Kwiatów....

Tak tak....myślicie teraz pewnie :

Co ta Laurka wymyśliła ?
O co chodzi ?


Szukałam dzisiaj mojego ulubionego postu tutaj....i co ? okazało się, że go nie ma...bo wszystkie były dobre ...dla mnie na dany moment...moment mojego życia.

Tylko teraz ....już były....

a ja chcę więcej i więcej...chcę marzyć, kochać i czuć....i spełniać swoje pasje....
i je odkrywać, bo pewnie wiele jest nie odkrytych jeszcze.

To wszystko to proces....który trwa....tylko czuje ostatnio, że jest już nie jak pociąg który rusza, ani nawet jak ten , który przemieszcza się od stacji do stacji, tylko co najmniej jak rozpędzona lokomotywa ....pędząca w dal....

Lejek jak odwrócicie to wszystko się rozlewa....i ja tak teraz to czuję....jak moja miłość do siebie rozlewa się na moje wszystkie sfery życia....
I to jest piękne....


uzdrawiając coś, co od dawna chciałam uzdrowić...uzdrawiam inne rzeczy....wiesz....to tak jak uzdrawiając kolano....zdrowieje Ci kręgosłup, i głowa nie boli od leków, i więcej się uśmiechasz....

i potem wszyscy widzą dookoła : Ta Laura to jakaś taka szczęśliwa. Jak ona to robi ?

Hmmm....

Robię ?

To się samo dzieje.


To jak z chorobą, jak w końcu ktoś postawi właściwą diagnozę, albo sam ją odkryjesz, to potem przychodzi lekarstwo i samo uzdrowienie....wiem że teraz możesz tego nie rozumieć, ale tak jest....


I jeszcze jedno....to jest proces....wiem, że nic nie jest od tak...ale teraz droga przede mną i chętnie ją przejdę....bo wiem co jest celem :-)


Zauważyłam pewną prawidłowość :

Ludzie którzy blokują się na rzeczy nowe, potem przepraszają za to, że się odważyli coś zrobić....sama tak robiłam jeszcze nie dawno....

Teraz wiem, że cieszę się każdym dniem....niczego nie oczekuję....biorę ile daje los....i każdą chwilę szczęścia i kiedy nie oczekuję ....to dostaję....dużo więcej niż kiedykolwiek....i otwieram się na rzeczy nowe.....

To wszystko jednak to uwarunkowania były i tzw. kody wtłoczone nam przez środowisko, rodzinę, znajomych....a kiedy się od tego uwolnisz....jesteś wolnym....jesteś ptakiem, który może wszystko....

Nie oczekuję już tak jak kiedyś....
Nie snuje planów i nie projektuję na przyszłość...
Jestem szczęśliwsza....


co mi daje los...z tego się cieszę....i nade wszystko dbam o siebie i kocham tak ...jak nigdy nie kochałam....pełna akceptacja....siebie...

i wiesz ? kupuje sobie drobiazgi....uwielbiam swoje imię....dzisiaj kupiłam kwiatek dla siebie....pamiętam jak kiedyś to robiłam....to takie piękne...uwielbiam kwiaty....zawsze lubiłam....


I kąpiel przy świecach ...nie tylko dla kogoś....teraz przygotowuję dla siebie....

i to nie jest narcyzm...to miłość...kocham moje Dziecko Wewnętrzne i Kocham Laurkę Kobietę

a dzisiaj przyszła potrzeba napisania o tym....

bo może własnie Ty skoro to czytasz....coś zrozumiesz...inaczej spojrzysz na siebie...zaczniesz coś zmieniać....
bo może własnie Ty mężczyzno ( wiem że i Wy mnie czytacie ) inaczej spojrzysz na swoją Żonę, Matkę, Siostrę, Przyjaciółkę....i docenisz jakim jest pięknym Kwiatem ?

Potrzebujemy tego :-)

Zachęcam : spróbuj spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie :

Laurka ....jesteś pięknym kwiatem ( oczywiście wymień swoje imię ) i zasługujesz na najpiękniejsze rzeczy na świecie....na podziw, szacunek, miłość i spokój i bezpieczeństwo....i kwiaty....

i od razu wszystko wygląda inaczej :-)

no więc kwiatek dla siebie dzisiaj..róża mnie zachwyciła....
i rób sobie selfie.....koniecznie....i patrz jak się pięknie uśmiechasz....

życie mamy jedno i jest piękne...więc po co i na co czekasz ?

Bądź szczęśliwym Człowiekiem :-)



ja jestem piękna właśnie tak :-)

i nie przejmuję się niczym....i nikim....

Ludzie zawsze mówili, mówią i mówić będą....tylko co mnie to obchodzi ?


"Uśmiechnij się a Świat uśmiechnie się do Ciebie"











niedziela, 16 listopada 2014

70 000 wyświetleń :-) dziękuję ...to dzisiaj bajka o rzece....

6.12.2014 będzie rok, jak zaczęłam tutaj publikować swoje myśli...

Poruszyła mnie śmierć kogoś kogo znałam. Miał tyle samo lat co ja , miał Żonę i dwoje dzieci.
Pracowaliśmy dla tej samej firmy kiedyś. Mnie moi handlowcy tylko okradli i położyli firmę na łopatki, jemu jego dwaj pracownicy odebrali życie, dla pieniędzy....

Pomyślałam wtedy : kolejna śmierć wśród ludzi pracujących dla tej korporacji....ja muszę zacząć publikować to co mam napisane, swój pamiętnik...
i w pierwszych postach to Macie....i mnie z tamtego czasu....

Napisałam książkę o tym, część jej tuta zajdziecie, ale tyko część, reszta w końcu ujrzy światło dzienne, bo bardzo w to wierzę i znajdę wydawcę.

22.07.2011 .....ta data odbiła się ogromnym piętnem na moim życiu, teraz wiem, że i to było potrzebne, bo tego dnia zaczęła się moja transformacja....straciłam pracę... w okolicznościach o których nawet już nie chcę pisać....bo nie chcę do tego wracać, bo już nic to do mojego życia dobrego nie wnosi....

ten blog jest pamiętnikiem, jest przykładem, zmiany....ogromnej zmiany człowieka i wielu wysiłków , aby do tego doszło, ale też jest moją manifą, tym co chcę pokazać światu, co jest dla mnie  ważne w życiu ....i dlaczego...

dzisiaj ponad 70 000 wyświetleń....DZIĘKUJĘ ....

mam na całym Świecie Czytelników....widzę to w statystykach....

Niesamowite uczucie....

zauważyłam, że pisanie sprawia mi ogromną przyjemność i tak wiele mam do przekazania światu...ciągle....

i takie cudowne listy od Was dostaję....

i szukam kogoś kto mi będzie tłumaczył moje wpisy na język angielski, bo wiem że liczba tych co czytają znacznie by wzrosła wówczas....

poprosiłam :-) to się znajdzie :-)

dzisiaj pracowita niedziela przede mną :-)
i tak lubię :-) bardzo się cieszę :-)

a teraz obiecana bajka dla Was :-) uwielbiam pisać bajki , tak samo jak chętnie je dzieciom opowiadam....dzisiaj jednak bajka o miłości....dla Was :-)



W małym miasteczku była sobie rzeka. Miała dwa koryta : jedno nowe bystre i rwące , drugie stare , takie zakole....spokojnie płynęła w nim woda.
Była też sobie mała dziewczynka, miała na imię Irys i była bardzo wyjątkowa. Zaraz Wam o tym opowiem. Irys miała Babcię i Dziadka, którzy mieszkali nad starą częścią rzeki w czerwonym domku z cegły.
Babcia była głośna i udawała że krzyczy na Dziadka, ale tak naprawdę nigdy tego nie robiła, bo bardzo Go kochała, a Dziadek był spokojny i miał takie dobre Oczy.
Irys uwielbiała odwiedzać Dziadków z wielu powodów. Babcia piekła pyszne placki i tak dobrze gotowała, a Dziadek opowiadał niesamowite historie z przeszłości i ...uczył Irys życia.

Dziewczynka była inna , nie lubiła robić tego co rówieśnicy, za to kochała swój świat, który był tylko Jej i ....czasami Jej Dziadka, kiedy zechciała mu o tym opowiedzieć.

Dziadek potrafił słuchać, ale też na wszystkie pytania Irys, zawsze miał takie mądre i właściwie odpowiedzi. Cudownie było mieć takiego mentora tak blisko.

Dziadek zabierał małą Irys, kilkuletnią , nad rzekę.
Irys kiedyś go zapytała :
- Dziadku, dlaczego zawsze chodzimy tutaj , gdzie tak wolno płynie woda ? Dlaczego nie tam na nową część ? Przecież tam skoro płynie szybciej, to więcej rybek przypłynie, a wtedy więcej złowimy ?
 Uwielbiała wędkować z Dziadkiem, miała nawet swoją wystruganą z orzecha wędkę.
Dziadek się tylko uśmiechnął i powiedział cichutko:
- Irys, kiedyś Cię tam zabiorę. Sama się przekonasz dlaczego tutaj wolę łowić.

Dziewczynka czekała cierpliwie, minęło kilka lat, zanim Dziadek to zrobił.
Nadal gdy tylko mogła chodziła nad rzekę z Dziadkiem i słuchała jego opowieści o Syberii , o losie człowieka, o tym jak trudno jest żyć, kiedy człowiek ucieka i jest wojna, o miłości wielu ludzi, którzy Dziadkowi pomogli , a nade wszystko o tym, dlaczego warto i należy być dobrym....dla siebie i innych.

Mijały lata i Irys już była Panienką, kiedy pewnego dnia Dziadek ją zapytał :
- dlaczego nadal chodzisz ze mną na ryby nad naszą starą rzekę ? Choć pójdziemy dzisiaj nad tą drugą.
Irys wiedziała, że ten dzień kiedyś nadejdzie, kochała Dziadka i czekała, wiedziała, że miał w sobie tyle spokoju, że i tak wcześniej niż sam by uznał, że powinien, by tego nie zrobił i nie zabrał jej to wymarzone miejsce, bo Irys już o tym marzyła, było to jej celem. Nie raz śniła, że wyciąga ogromną rybę z tej nowe rzeki.

Wystraszyła się trochę propozycji Dziadka i powiedziała:
- Dziadku, a może ja potrzebuję nowej wędki, bo ten kij orzechowy może nie wystarczyć ?
Dziadek się szeroko uśmiechnął i wyciągnął z szafy piękną wędkę teleskopową, z cudownym czerwonym kołowrotkiem i powiedział :
- Masz Córeczko Instynkt, to dobrze. Nad rwącą rzekę nie należy się wybierać bez odpowiednich narzędzi. Ponadto muszę Cie nauczyć obsługiwać ten sprzęt.
Jeszcze kilka dni chodzili nad starą rzekę, żeby Irys się nauczyła obsługiwać nową wędkę.

Nadszedł dzień, kiedy poszli z Dziadkiem na wymarzone ryby nad nowe koryto rzeki.
Irys nie spała prawie całą noc, tak bardzo i tak długo czekała na to.

I to był połów. Piękny szczupak, do tego kilka mniejszych ryb, ale szczupak tak cudownie się wyciągał. Ech ...Irys była zachwycona.

Potem kolejny dzień i kolejny...coraz więcej ryb łowili z Dziadkiem.  Babcia nawet już ledwo przerabiała te ryby, zaczęła robić kulki rybne w occie i stawiała je na zimę do słoiczków.

Tak minęło kilka tygodni.

Pewnego razu Irys powiedziała do Dziadka :
- Dziadziu, chodźmy nad naszą starą rzekę.

Dziadek  zapytał zdziwiony :
- Dlaczego ? Przecież tak długo czekałaś na to, przygotowywałaś się, masz teraz wspaniałą wędkę i potrafisz taaakie okazy łowić ? Dlaczego Chcesz iść nad stare koryto ?

Irys spojrzała w oczy swojemu Dziadkowi , jej piękne czekoladowe oczy się wypełniły łzami i powiedziała:

- Dziadku mój Kochany ... to przecież nie o to chodzi żeby cały czas łowić tak dużo ogromnych ryb....tylko, żebyśmy byli razem , nie obok łowili, ale razem tak jak nad naszą starą rzeką i żebyśmy rozmawiali, żeby było tak cudownie ....spokojnie...bezpiecznie i żebyś jak kiedyś z miłością uczyłeś mnie jak się wiąże haczyk, dalej uczył mnie życia....

Dziadek usiadł i się rozpłakał:
- Moja kochana mała dziewczynka. Jesteś gotowa wyruszyć w świat i żyć. Ty już wiesz co jest ważne w życiu. I pamiętaj, że jak Cię los potarga, jak sprawi, że będziesz stać na krawędzi , pamiętaj żeby wrócić myślami do starej rzeki...tam znajdziesz to czego szukasz.
Nowa rzeka będzie kusić, będzie wciągać i nie jednego pochłonęła. Pamiętaj, żeby mieć umiar we wszystkim.

Irys nigdy nie zapomni tego dnia...kilka dni wcześniej zdała maturę...potem wyjechała na studia.
Mimo, że Dziadka już nie ma ....Irys kiedy jest w okolicy...lubi odwiedzić to miejsce....nad starą rzeką , gdzie łowiła ryby z Dziadkiem ....i gdzie tak wiele dostała lekcji...cudownych lekcji od wspaniałego Człowieka.


I taka to bajka o rzece.
Dlaczego ta dzisiaj ? Bo tak podpowiedziało serce.


Miejcie wspaniałą niedzielę dzisiaj i same radości a mało smutków :-)




a to jedna z tych rzek....domyślcie się która :-)











wtorek, 11 listopada 2014

Ikar....Syzyf...Siłaczka...doktor Judym...jakie wzorce Ciebie ukształtowały ? A może wszystkie po trochu ? Bądź sobą !

W nocy spacerowałam po lesie....ten sam las...a jednak dzisiaj był taki przyjazny....inny niż zwykle...

pachniał miłością....


kiedyś Wam powiem dlaczego....

byłam sama....szłam sobie...oglądałam drzewa i niebo....
tam odnajduję siebie....

i uśmiechałam się do lasu :-)

dotarło do mnie to ...co kiedyś przeczytałam....i MA TO SENS....teraz bardzo głęboki....

"Społeczeństwo Amerykańskie inaczej patrzy na życie, bo dzieci mają inne lektury w szkole..."

to sa wzorce...Oni uczą już dzieci przedsiębiorczości...dążenia do sukcesu....wstawania po upadku...

a czego my uczymy ???

CHODZENIA W BŁĘDNYM KOLE NIEPOWODZEŃ I BRAKU MIŁOŚCI
SPALANIA SIĘ NA ROBIENIU NIEPOTRZEBNYCH RZECZY
POMAGANIA INNYM W NIEUMIEJĘTNY SPOSÓB
I ZATRACANIU PRZY TYM SIEBIE I NIE RZADKO SWOICH BLISKICH
TYCH KTÓRYCH KOCHAMY
PIELĘGNOWANIU ZABOBONÓW I WZORCÓW Z INNEJ EPOKI I Z NASZYCH DOMÓW...GDZIE TRUDNO BYŁO O TAKĄ ŚWIADOMOŚĆ JAKĄ MY MAMY
NA UTWIERDZANIU SIEBIE, ŻE JESTEŚMY ŹLI, NIE DOBRZY, BO WYKRACZAMY POZA TZW. NORMY SPOŁECZNE ( MYŚLĘ TU O ROZWODZIE)
NA TRAGICZNYM NIE RZADKO KOŃCU ŻYWOTA, BO TAKIE MAMY PRZYKŁADY WOKÓŁ I W KSIĄŻKACH...

hmmm...to nie jest dobrze....

a gdyby tak lekturą obowiązkową był : SEKRET
albo POTĘGA PODŚWIADOMOŚCI
albo DZIECI SZCZĘŚCIA
albo PRZEDSIĘBIORCY I WIZJONERZY.... ???

i mogę tak wymienić wiele innych...które pomagają żyć świadomie...
i gdyby zamiast straszyć nasze dzieci już od przedszkola piekłem....mówiono im tylko o miłości, że miłość to klucz do szczęścia...do poznania siebie i jak siebie pokochają to wszystko będzie inne...dużo prostsze..łatwiejsze...

to nie jest łatwe....kiedy ma się wtłoczone stare wzorce...

ja próbowałam wszystkiego...szukałam długo....
weszłam w role Syzyfa, Siłaczki, dr. Judyma, a nawet kiedyś Hrabiego Monte Christo....na chwilę...to prawda....i ostatnio zaliczyłam role Ikara....i spadłam....

tylko ja już potrafię wstawać....
i szukam nauczycieli...i proszę Boga o pomoc....

i ją dostałam....

i samo czytanie nie wystarczy....ale zmiana myślenia jest bardzo trudna....

czasem bardzo długo coś czytasz i wiele razy....i nie rozumiesz..aż przyjdzie dzień....kiedy wszystko w całość się ułoży...i poleci jak motyl.....

dlatego to bardzo ważne, co mówimy naszym dzieciom....jakie im lektury podsuwamy....jakie bajki czytamy....zastanawiajmy się nad tym....jakie wzorce mają w nas....
co czują , kiedy opowiadamy bajkę o sierotce Marysi a co kiedy o Kopciuszku....i ile razy tą bajkę odgrywamy i one potem tak samo...czekają na Księcia na białym koniu....a nie zauważamy miłości... kiedy przyjdzie....
Kiedy widzą ból...i go uczymy, kiedy straszymy dzieci bajkami o złym czarowniku....co czują ?
Czy nie lepiej kiedy bajki są pogodne, radosne...o miłości do siebie i drugiego człowieka....ze wszystkim co robi i kim jest, bo kiedy kochamy to ta druga osoba sama się zmienia....nie dla nas....dla siebie..chce być lepsza....
kiedy to wszystko jest zgodne....jest im zwyczajnie łatwiej.....w życiu....i będą szczęśliwsze...a przecież każdy rodzic chce dla swojego dziecka dobrze....tylko nie zawsze wiemy jak to zrobić...a czasem nawet jak wiemy...to nie robimy....i krzywdzimy dziecko...nieświadomie....

pozwalając mu nami manipulować....bo mamy wyrzuty sumienia....bo coś nam się nie udało.... bo czujemy , że je zawiedliśmy....pozwalamy mu na wszystko i...chowamy EGOISTĘ....sama tak robiłam kiedyś....i bardzo trudno to potem zmienić...im jest starszy...
a my ? My czujemy się bezsilni...że nie daliśmy rady...że nie potrafimy....a to tylko wymaga konsekwencji w naszym postępowaniu....rozmowy z dzieckiem i wytłumaczenia, że tak nie wolno...
Dziecko nie ma prawa nami manipulować....powinno zrozumieć, że tak nie wolno....
A TY ? Ty musisz zrozumieć, że tylko szczęśliwy rodzic wychowa szczęśliwe dzieci....to ma ogromny wpływ na nasze kochane potomstwo.Więc się nie umartwiaj, tylko łap życie za rogi i kochaj siebie...kochaj innych i bądź szczęśliwy ....NIKT NIE CHCE I NIE DOCENI TWOJEGO POŚWIĘCENIA....NIKT

rozmawiałam ostatnio z kilkoma Starszymi osobami...w Domu Spokojnej Starości....tyle mądrości i wiedzy....
Każdy z nich to potwierdził, wielu żałowało, szczególnie matek, że poświęcało się dla dzieci....licząc na to samo kiedyś....tego nie ma...wychowali Egoistów....

choć i tak uważam, że każdy ma swoją drogę i jak szuka...to znajdzie....
i pojawią się odpowiedni ludzie w jego życiu.....
i odpowiednie sytuacje....

tylko potrzebuje otworzyć oczy i .....chcieć to zobaczyć....

dzisiaj umieściłam post na FB ....
zaczęłam produkować domki  z piernika....
to mój czas na przemyślenie i odkrycie swojej drogi....od nowa....
teraz będzie łatwiej....bo już kocham siebie i wiem , że trzeba szukać nauczycieli....
wybieram się na kolejne szkolenie.....do Mojego MISTRZA....

a domki....hmmm...ile działa pozytywne myślenie :
dzisiaj mam trzydzieści kilka domków zamówionych....tylko dzisiaj....
i to nie koniec :-)

i pokazuję je Wam :-) niech będą inspiracją dla Was na ten cudowny czas przed nami :-)








i ....jestem Cudownym kwiatem....w pięknym ogrodzie Świata.....
Kocham siebie i jestem sobą !!!

i tego i Tobie życzę....skoro to czytasz....



poniedziałek, 10 listopada 2014

pokochać siebie....wreszcie wiem co to znaczy i kocham siebie....

Tak, kocham, tak na 80%....a może to jest 100% ale chciałabym jeszcze więcej o sobie wiedzieć...ale to przychodzi...kiedy zamykam oczy....

Napiszę teraz jedno zdanie, którego nigdy więcej nie chciałabym napisać, ale czuje potrzebę więc to zrobię :

"MIEJ WYJEBANE A BĘDZIE CI DANE"
tak mi ktoś kilka razy ...niedawno powiedział.

Pomyślałam,  ale to niskie, ja tak nie potrafię, ja martwię się o wszystkich i wszystko.

No to już się to zmieniło.

Od teraz jestem JA i Kocham siebie bezwarunkowo, nawet jak zrobię coś głupiego, tez się kocham.

Koniec z myśleniem, że pomagając innym, pomagam sobie.

TO BZDURA !

Żeby innym pomagać, trzeba mieć w sobie wszystko poukładane i kochać siebie.


Więc się za siebie wzięłam....i ....to był i ciągle jest proces, ale wiem, że idę w dobrą stronę.

Najważniejsze jest że czuje spokój....

Wiem, że to co wysyłają mi inni, to ich problemy i tęsknoty....bo każdy z nas jest jak lustro.

Tylko ja brałam na siebie wszystko, teraz :
 ( drugie mądre zdanie, wybaczcie kolokwializm )
MAM TO W DUPIE

Dosyć brania na siebie problemów całego  świata, bo nikt przy zdrowych zmysłach tego nie robi.
Dosyć bycia ofiarą i użalania się nad sobą, bo muszę ciągle walczyć o przetrwanie...

NIC NIE MUSZĘ !

KONIEC Z WALKĄ !

Kocham siebie i kocham moje dzieci, więc już nie staram się być szczęśliwa, tylko to ROBIĘ !
Skro je mam i tak miało byc to będzie na wszystko, bo to właśnie pozytywne myślenie dobrze rzeczy przyciąga. To Tak myślę. Pilnuje myśli ostatnio, bo były jak ten rączy ogier, biegły nie raz bez celu, na oślep.
Teraz jestem spokojną  klaczą....wygrzewam się w słońcu miłości i pasę na łące pełnej ziół i kwiatów....bo co biegać na oślep ?

Wreszcie wiele robię dla siebie i pokochałam siebie i inni mnie kochają....czuje to tak bardzo :-)

I pójdę dalej w tym kierunku...

mam plan ....uczciwy dla mnie samej...po pierwsze
poza tym dobry dla moich dzieci i wszystkich których kocham....


jestem szczęśliwa tu i teraz....nie muszę byc w jakimś konkretnym miejscu, z konkretną osobą

a kiedy będę to będzie też piękne i kiedy ja siebie kocham, potrafię prawdziwie kochać innych
bezwarunkowo....ze wszystkim

TO WAŻNE

to nie slogan...wreszcie po tylu latach szukania to rozumiem.


wybaczyłam mojej przeszłości....bo zrozumiałam, że inaczej nie mogli...

wybaczyłam sobie, bo gdyby nie to wszystko co przeszłam , nie byłabym dzisiaj taka właśnie i nie miałabym w domu takich wspaniałych dzieci....więc wszystko było potrzebne....

jestem wdzięczna moim Nauczycielom, wszystkim....
Niektórzy pewnie nigdy się nawet nie dowiedzą, jak wiele mnie nauczyli.

I wiecie, kiedy pisałam komuś ostatnio co ma zrobić, pisałam o sobie...to było dla mnie...
i Kiedy TY piszesz komuś co ma zrobić, to przeczytaj to inaczej, to jest dla Ciebie.

Jeśli ktoś pisze, że potrzebujesz pomocy , bo z tym albo tamtym sobie nie radzisz, to On ma z tym problem...wielki.

Ja to robiłam względem kogoś bardzo bliskiego, a to było do mnie.
Dziękuję za cudowne lustro .

Od wczoraj ....czuję spokój...cudowne uczucie...
I Miłość do siebie która mnie wypełnia....a piszę to tylko dlatego, żebyście i Wy zrozumieli , że tak być może, że chcę być dla Was inspiracją....tylko z takiego powodu....żebyście sobie pomogli....

bo już nie potrzebuję uznania innych ludzi, aby być szczęśliwą....
bo już nie potrzebuję błyszczeć, być najlepszą, żeby mnie ktoś polubił, zaakceptował....zrozumiał...
Bo już nie potrzebuję sukcesów zawodowych, żeby czuć w sercu motyle...
i wcale nie chcę być silna...bo muszę....nic nie muszę przecież....

nie wcale tego nie chcę...jestem pięknym człowiekiem....potrafię kochać tak bardzo i .....
od kiedy kocham siebie..uznaję wszystko co się wokół mnie dzieje....

to nie znaczy, że nie będę oddychać, jeść, tańczyć, śmiać się i wychodzić z przyjaciółmi, że nie będę kochać i robić tego co lubię....ale będę to robić inaczej....lepiej....

puściłam wszystko....

układam swoje sprawy....i ułożę....pomalutku...bez spalania siebie....

wiem co chcę robić i gdzie mieszkać....to wszystko będzie...przyjdzie rozwiązanie samo....

poprosiłam Wszechświat....On zrobi dla mnie najlepiej....

Teraz porządki....wybaczyłam każdą rzecz i każdemu....o ile jestem bardziej wolna....jak listek na wietrze....

i Tobie też wybaczam :-) i Sobie...

wspaniałe uczucia mam w sercu....



to taka ogromna wolność....


pójdę ta drogą...już idę....

a to jedno z moich marzeń.....
i nie będzie aż taaki duży....nie musi....ale taki świetlisty i z dużymi oknami na Wszechświat....


Mój DOM ...taki już mam w swoim sercu....

i miłość jak ten kwiat piękna :-)
wszystko co piękne mamy przed sobą...zawsze...

tylko kochajmy....siebie i Tych którzy chcą być przez nas kochani....



































niedziela, 2 listopada 2014

co ma wiatr wspólnego z miłością ?

wiatr............................
jeden z żywiołów...

może rozniecić ogień i przywiać chmury z deszczem
może poruszać skrzydła wiatraka i dawać energię
i może swoją siłą zdmuchnąć dom...przewrócić płot
i nawet przykryć ogromną falą kawał lądu

może też być delikatny jak skrzydła motyla
i subtelny jak aromat kawy o poranku
miły jak zapach ciasta w domu
i ciepły jak woal szala otulać

wiatr w naszym życiu jest bardzo ważny....

tylko każdy chciałby znać go tylko od tej dobrej strony, kiedy pomaga, kiedy dmucha w żagle...

a nie kiedy zatapia i rozpala ogień który pali i niszczy wszystko....


Więc jak to zrobić ?
Jak poznać czy idziemy we właściwym kierunku i czy pogoda jest właściwa ?
Czy nie lepiej czasem pobyć w domu i nie narażać się na wiatr  i to co z sobą niesie ?

Być może ....być może tak właśnie jest...tylko, żeby ogień pięknie trzaskał w kominku a iskierki tańczyły...
potrzebny jest wiatr i....drewno...które trzeba wyjść z domu, aby przynieść.

Więc i tak musisz wyjść...zakosztować wiatru...poczuć jego zapach i stawić mu czoła...

Czasem jednak sam , czasem nieświadomie, wchodzisz w Tornado...na początku wygląda niewinnie...
potem jest coraz więcej wiatru, a kiedy chcesz się wycofać ...za późno...i co wtedy ?

Wtedy trzymasz się ze wszystkich sił, aby wytrwać...aby nie dać się pokonać, aby przeżyć i ....kiedy wyrzuca Cię poza wir...wstajesz...czasem nie masz siły...inni Ci pomagają wstać...podnoszą Ci skrzydła, bo widzą jak oberwałeś.
Tego się nie wstydź...ciesz się że są, że chcą pomóc, bo to dzisiaj bardzo rzadkie.

I pomalutku wstajesz...delikatnie otwierasz oczy...przetrwałeś....

Przetrwasz jeszcze nie jedno.

I nie Jesteś w tym wcale taki wyjątkowy, inni tak samo mają.... TAK NAPISAŁABYM KIEDYŚ

Ale pewien człowiek pokazał mi , że nie na każdego działa zimny prysznic, nie każdemu wolno mi powiedzieć wprost co myślę, nie każdy to zniesie i nie mam monopolu na "wszystko wiem najlepiej " ...dziękuję za to

więc chcę być lepsza i zmieniam wiele...

więc jak to zdanie zabrzmi:

JESTEŚ WYJĄTKOWYM, NIEPOWTARZALNYM CZŁOWIEKIEM, MASZ PRAWO CZUĆ I RADOŚĆ I SMUTEK I MIŁOŚĆ I BÓL, I ODWAGĘ I STRACH , I JESTEŚ WYJĄTKOWY ...
NIE MA DRUGIEGO TAKIEGO, KTÓRY TAK DOKŁADNIE CZUJE I MA DO TEGO PEŁNE PRAWO, WIĘC KIEDY CHCESZ TO SIĘ ŚMIEJ, A KIEDY POTRZEBUJESZ PŁACZ , KIEDY MUSISZ POROZMAWIAĆ Z PRZYJACIELEM DZWOŃ, A KIEDY POTRZEBUJESZ COŚ PRZEMYŚLEĆ IDŹ IDŹ NA SAMOTNY SPACER WŚRÓD LIŚCI....I PŁACZ...

BO ŁZY TO NIE WSTYD...TO TYLKO ZNACZY ŻE DUŻO CZŁOWIEKA W TOBIE....

dzisiaj inny znajomy napisał :

"Nikt, nawet najmądrzejszy człowiek, nie zdoła podtrzymać żaru i wewnętrznego ognia, jeśli znajdzie się z dala od bliźnich … " 
tylko to zależy o jaki ogień chodzi...ogień motywacji...TAK....ale swój własny płomyk z serca każdy musi sam ochronić...żeby nie zdmuchnął go wiatr...

ja mój chronię na kilka sposobów....

moje serce ma wiele blizn...

bardzo mocno zmieniło kształt...

ale to nadal serce...i jest ogromne....tylko już nie dla wszystkich...

kiedyś na pewno komuś pozwolę je poczuć, ale teraz z daleka....tylko przyjaciele i dzieci...MOJE
już nie wszystkie...
pomagać owszem, ale nie krzywdząc siebie...

Kiedyś odwiedzałam Domy Dziecka, szpitale...potrzebowałam dawać miłość...
teraz chodzę do parku przy Domu Starości i rozmawiam ze Staruszkami...wiele się od Nich uczę...

po to by kiedyś móc dawać innym, ale dobry wiatr, spokojny, pełen miłości ...i żeby to było mądre, rozsądne...

i to trzeba poznać...doświadczyć...


dostałam lekcję...poczułam moc huraganu...i muszę poukładać włosy ...otrzepać sukienkę, albo spodnie w moim przypadku, umyć buzię i zobaczyć kim jestem....

znowu jestem Laurką...choć z siniakami , to ta sama wesoła dziewczyna z głową pełną pomysłów , kochająca życie, tylko jakby bardziej ostrożna, bo ...no właśnie ...siniaki też są potrzebne, bo przypominają  i przynajmniej na jakiś czas sprawiają, że pamiętamy czego unikać...

Doświadczenie, to coś bezcennego...coś czego nie da się wyczytać w książkach, z pierwszego poziomu nauki, coś co nas ubogaca i wychowuje...

Ja jestem za wszystko wdzięczna i dziękuję ....

teraz szukam spokojnego wiatru...który będzie mnie lekko popychał...delikatnie jak skrzydła motyla, żebym nie zboczyła z drogi do celu, jakim jest piękne spokojne życie....

i idę go sobie dzisiaj w parku poszukać....
wśród złotych liści...
wśród zapachu zniczy...
wśród zapachu chryzantem...

i znajdę...



nawet liście układają się w tęczę...jak nadzieja na lepsze życie...

i tego, właśnie takiej nadziei Wam życzę...

na ten piękny niedzielny dzień i kolejne dni...

a zaczęłam od wiatru więc i na nim skończę

moim wierszem o liściu :

Liść
spadł za oknem
może upadł na chodnik ?
może na trawę miękko ?
a może do czyichś czcigodnych dłoni
które zaniosą go do domu
i zrobią z niego różę ?
a może złapało go dziecko
w swoją malutką rączkę ?
i zaniesie go z uśmiechem mamusi ?
a może po prostu leży
pod drzewem
i czeka
na człowieka
o dobrym sercu
który go podniesie
i przytuli
do swojego
serca.


idę na spacer w liściach...uwielbiam ich szelest i szept:

"kochaj życie Laura
kochaj i bądź dobra
dla innych
ale najpierw dla siebie
dbaj i ochraniaj swoje serce..."


i tak robię...

sobota, 1 listopada 2014

zmiana we mnie....wszystko jest po coś...

czuję potrzebę pisania....aż ręce mnie palą....

nie pisałam długo....dużo się działo...pogubiłam się bardzo...

nie będę Wam pisać nigdy o Tych Oczach...kiedy je spotkam....to już wiem na pewno...
będę pisać o sobie ...mojej zmianie....i moich dzieciach ...czasem...
i ludziach, których spotykam na co dzień...ale o Nich pod pseudonimem...zawsze...

jeden raz się nie upilnowałam...i za to przepraszam...nigdy mi się to wcześniej nie zdarzyło...będę uważna...

jednak są Anioły i ktoś mi dał pstyczka w nos...zrozumiałam i dziękuję.

A dzisiaj o czym napiszę ?

Zadziwi Was to co przeczytacie....
podjęłam pewne decyzje...i  chcę żyć inaczej.

Wiele razy zaczynałam od nowa..różne rzeczy i różne etapy...
od kilku tygodni uczę się słuchać swego serca...i zapisuję wszystkie podpowiedzi...
i co mi wyszło z tego ?

Marzyłam by mieszkać w górach....i nadal marzę...
Chciałabym uprawiać ziemię , mieć ogród pełen pięknych drzew i ziół i lawendy...
Chciałabym mieć przy domu zwierzęta, które kocham...psy, kurki, króliki, gołębie...i KONIE.
I las, musi być blisko i woda...bo uwielbiam wędkować i spacerować po lesie...i zbierać grzyby....
I brzozy...brzozy wszędzie..za oknem ...przy drodze...brzozy dają mi siłę....
i Domek nie duży, drewniany, z kominkiem....wystarczy....
a w domku spiżarka pełna smakołyków, które robiłam z Babcią...
i piec chlebowy przy domu...piec do pieczenia chleba i bułek maślanych...
i ja z moimi dziećmi w tym RAJU...
a może kiedyś i jeszcze z TYMI Oczami jak się nasze Oczy odnajdą...

czasami czuję się jak taki ptak w klatce...szamocę się i szamocę...żeby się wydostać...kiedy poznam kogoś, tak bardzo kocham, że nie potrafię wymagać...ale i wiem, że Miłość powinna ubogacać...,kiedy widzę, że ktoś się cofa, wraca do tego co robił....to nie dla mnie....tak samo jak życie w klatce...

a wystarczy poczekać na odpowiedni moment i może okazać się, że sama do niej weszłam ?

Postanowiłam nie szukać wielkich projektów, nie robić nic dla innych, dopóki nie działa to też i dla mnie...

Czasami trochę egoizmu nie zaszkodzi, to nawet jest zdrowe...

Ostatnio jestem w KURSIE CUDÓW i...uczę się jak być szczęśliwym człowiekiem, jak być jeszcze lepszą...jak osiągnąć pełnię....

Pierwsze lekcje za mną....oduczam się cierpieć, bo bardzo to lubiłam, a nie wiedziałam nawet o tym...

Uczę się pilnować myśli....tylko pozytywne...inne przeganiam...to mega trudne, ale możliwe....
Mam mega nauczycieli...

wczoraj nie istnieje...jest dzisiaj tu i teraz...bo po co wracać i cierpieć...
Jutro też nie ma...jest tylko dzisiaj i szczęście teraz...bo ile razy Ktoś się ze mną umawiał, a potem wycofywał ? więc nie ma jutra...i takich przykładów jest wiele...

Skoro jest dzisiaj staram się być teraz najbardziej szczęśliwa jak potrafię....

I okazuje się, że kiedy oddałam decyzje Bogu i przestałam walczyć, i nie martwię się za co jutro kupię chleb dzieciom, samo się dzieje...
Przychodzą Przyjaciele...prawdziwi do mojego domu...przynoszą tyle dobra...czasem nawet jedzenie, łakocie dla dzieci...a nawet Ci z daleka pomagają ....po prostu...
Rozmawiam z Kimś na fb i .....okazuje się, że Ta osoba odpowiada na moje wczoraj zadane sobie pytanie ?
Czekam na kogoś miłego dzisiaj i jest ...po południu koleżanka wpada ...będzie cudnie...

Zacznę małymi krokami....
Mam pomysł na Crowdfunding , aby spełnić swoje marzenie, ale dobrze się do tego przygotuję...

Teraz zaczynam od reperacji siebie...pierwsze moje kolano...muszę i chce być sprawna....a ostatnio ledwo chodzę...więc...jadę zrobić kolano i wierzę, że się uda zrobić to w tym roku...mam fajny kontakt od Przyjaciółki...
w między czasie warsztaty w szkołach i przedszkolach...

 robię ofertę....
i pomalutku wstanę....

zakładam też fundację, ale nie dla dzieci, tylko dla Kobiet które wstają, którym pomogę najbardziej swoją postawą....ale najpierw pomogę sobie...bo żeby pomagać trzeba samemu stać stabilnie...

Stworzę miejsce w którym będę organizować warsztaty dla Kobiet...i Dzieci :-)

Mam plan...to już coś :-)

A w najbliższych dniach...jeszcze marzę o teatrze...operze...i wiem, że będzie...muszę tylko się wybrać po bilet :-)

Wiecie co ?  To zabawne, ale mimo smutku dzisiaj...wspomniałam moich Dziadków...którzy odeszli...
czuje radość w sercu....radość z przygody zwanej życiem, jaką przeżywam...
Mam zdrowe dzieci...to bardzo ważne...a wszystko inne się ułoży....

i marzę o mojej ziołowo-lawendowej farmie...

i zapomniałam dodać, że będę tam Was gościć moimi wypiekami....
wspaniałym ciastem...


a potem Wam coś pysznego ugotuję....a wieczorem przeczytam którąś z moich bajek...albo książkę....

bo i te mam zamiar wydać wreszcie...

Część z nich Macie na tym blogu....ale tylko część...

Postanowiłam zrobić więcej niż dotąd zrobiłam i nie ograniczać sama siebie do dużych Wydawnictw, które obiecują, ale czekam i czekam na umowę....czas zacząć działać z mniejszymi w tym temacie....

Teraz idę do kąpieli w zapachach....a co...dlaczego nie w ciągu dnia ? ja tak lubię...spróbujcie....

czasem warto zrobić coś inaczej....

potem pyszny obiadek dla dzieci i spacer w liściach...albo miłe rozmowy z koleżanką albo dwiema...przy winie....koniecznie czerwonym słodkim....

cudnego dnia dla Was i dużo miłości wysyłam...każdemu Kto to przeczytał....



i ja wcale nie chcę być wielka...ale staram się być piękna wszędzie...